Chciałam napisać tekst o wiosennych obrzędach, ale gdy po kilku godzinach fascynującej przygody nadal byłam przy deszczu, to postanowiłam jednak to podzielić. A więc zacznijmy.
Śmingus Dyngus i inne obrzędy związane z deszczem
U nas znane jako śmigus-dygus lub śmingus-dyngus. Gdzie wodą polewa się szczególnie, choć nie tylko, młode dziewczyny i dzieci.
Ale to się praktykuje nie tylko w Polsce.
W Rumunii, Bułgarii czy Macedonii obecny jest w tej czy innej formie zwyczaj walki z suszą: Paparuda, Perperuna czy też Dodola. Wiosną, w czasie suszy, często na kilka tygodni po Wielkanocy, sierota, dziewczynki lub dzieci przebierają się w spódniczki z trawy i liści, chodzą od domu do domu, a gospodarze skrapiają ją/je wodą.
Bardzo daleko idące interpretacje mówią, że Perperuna to żona Peruna, ale wyjaśnienie może być o wiele prostsze.
Jeśli na wiosnę chcemy deszczu, to wyczekujemy pewnie wiosennej burzy, a więc i piorunów. Z drugiej strony piorun może spalić chatę, więc jest straszny i potężny. Myślę, że to może być banalne wyjaśnienie pochodzenia „boga Peruna” i jego żony Perperuny, ale też wszystkich innych bóstw na świecie wyposażonych w pioruny. Dziś jest nam wszystko jedno, czy pada, czy nie. Dawniej pierwsza wiosenna burza i deszcz w ogóle dyrygowały życiem, zdobywaniem pożywienia i kalendarzem.
[Pytanie: Czy te obrzędy mogą się wiązać również z płodnością?
Odpowiedź: Tak, oczywiście. Symbolika płodności ziemi i człowieka jest podobna. Bez płodnej ziemi nie ma jedzenia i wody, bez tego trudno się rozmnożyć i odchować potomstwo. To też tłumaczy, dlaczego wodą polewa się często młode dziewczyny]
Ale na razie skupmy się na deszczu. To w ogóle nie umniejsza tym obrzędom, bo wywoływanie deszczu nie jest drobiazgiem.
Dodajmy do tej układanki jeszcze kilka faktów ze świata:
- Autor pracy „Creating Thunder: The Western Rain-Making Process„ (Journal of California and Great Basin Anthropology,1993) pisze o przywoływaniu deszczu w USA: ” najprostszy sposób to rzucenie wody w powietrze – tak robili Indianie Pomo, Miwok i Jakuci„. Ten sposób jest wykorzystywany też w wielu innych miejscach, bo np. Kurdowie mają bardzo podobny do śmingusa-dyngusa zwyczaj Ziwa, w którym dzieci obnoszą po domach kukłę uważaną za panią deszczu, a gospodarze pryskają na nią wodą i dają im drobne upominki i zboże. Natomiast w Indiach, bardzo podobnie jak w czasie obrzędu Perperuna, ostatnio w pewnej wiosce w czasie suszy odbył się tradycyjny pochód nagich dziewczynek przez wieś, o czym ze zgrozą informowały Wysokie Obcasy. Z powyżej linkowanego artykułu o rytuale Ziwa da się wyczytać, że rytuał zadziałał. Tak jest też w poniższych dwóch przypadkach z Afryki. Na pierwszym video skołowany reporter BBC ostatecznie pogodził się z tym, że rytuał zadziałał, choć z zastrzeżeniem, że „tylko kropi, a spodziewaliśmy się urwania chmury” 😀
- Z kolei oglądając dokument Biełsatu o obrzędzie Zakopywania Strzały, w pewnym momencie widzimy, jak kobiety zaczynają śpiewać, a w piękny, słoneczny dzień zrywa się wiatr.
„Mieszkańcy wsi Staubun wierzą, że Pochowanie Strzały odciągnie od ich domów i rodzin błyskawice. Jedna ze starszych mieszkanek wsi opowiada legendę o powstaniu pieśni. – Zobaczyli świat i wymyślili pieśń. Zaczęli chodzić korowodem, żeby Boga prosić. Wyszedł Bóg na niebiosy, złapał żyto za kłosy. Żeby był urodzaj, dużo chleba i soli na stole, wszystkiego do woli.” – czytamy o obrzędzie na stronie Biełsatu.
Swiatłana Paraszczanka, kierowniczka zespołu Staubunskija Wiaczorki, mów: „Śpiewamy pieśni z naszej miejscowości. To pieśni obrzędowe, bożonarodzeniowe, wywołujące wiosnę, weselne, żniwne. Są też „strelne pieśni” (śpiewane podczas obrzędu Pochowania Strzały). Innych pieśni nie śpiewamy.
Przy okazji polecam też to video o białoruskim kamieniu, który obraca 9 wdów ze wsi, a po trzech dniach spada deszcz. Podobno ostatni raz użyto go podczas suszy w 1985 roku, a po trzech dniach spadł deszcz:
A skoro my już o tym:
W miejscowości Spiczki na Podlasiu przez miejscowych głaz był uważany za odpowiadający za zmianę pogody. W tej wsi znajdował się kamień, który prawdopodobnie został wzięty na budowę szosy. Z kamieniem tym związane było przeświadczenie ludności, mówiące że gdy ktoś ze złości wywrócił kamień, to on sprowadzał deszcz. Więc gdy deszczu było za dużo, miejscowi biegali do kamienia, na powrót stawiali i znów panowała pogoda.
Ks. Zbigniew Szczepańczuk – „Zabytkowe kamienie z wykuciami na terenie diecezji siedleckiej czyli podlaskiej” – Bractwo Krzyżowców PTTK Świdnica, 1990 r.
- Leonard J. Pełka w Polskiej Demonologii Ludowej zauważa, że wiara w chmurników, czarowników od chmur, rozganiaczy chmur lub płanetników, którzy rządzą chmurami i deszczem, występowała jeszcze w XX wieku praktycznie w całej Polsce. W jego książce można znaleźć liczne przykłady, sposoby na chmury i historyjki. Przytoczmy tylko kilka wypowiedzi zanotowanych przez etnografów i opisanych w książce:
Istnieli ludzie, tzw. chmurnicy, mający moc nad chmurami, którzy umieli je przepędzić sekretną modlitwą bądź dzwonieniem w dzwonki.
Na zapytanie, dlaczego tak często znajdują się tu kapliczki, odpowiedział nam Góral, że kiedy gęste i czarne chmury zbiorą się nad górami i nawałnica grozi nieszczęściem, natychmiast w kapliczkach tych dzwonią i chmury się rozdzielają, grzmoty milkną i deszcz padać przestaje.
Mój sąsiad całe życie dzwonił dzwonkiem i dlatego nigdy nie było w Kobylance gradu.
Chmury burzowe przepędzano znad wsi, dzwoniąc z całych sił w kościele w dzwony; chmura na ich dźwięk cofała się znad wsi. ale rozgniewana mściła się na okolicy. Bywało, że sąsiednie wioski, w których nie było kościoła, bardzo na tym cierpiały, tak że księża zabronili tego sposobu odpędzania chmur. Kiedy zaniechano tego sposobu, dokładnie nie wiem, w każdym razie jeszcze
przed I wojną światową.
Aby odegnać znad wsi chmury burzowe, dzwoniono dawniej co sił w dzwony kościelne. Później jednak zabroniono tego sposobu, bo wsie, w których nie było dzwonów, cierpiały na tym, bowiem rozeźlone chmury biły gradem w okolicy. Aby ustrzec się od piorunów, palono w czasie burzy gromnice, rozrzucano wokół domu wianki z rozchodnika, święcone w Boże Ciało.
Gromnicę to nawet ja mam gdzieś w domu.

Właściwie dopiero w tej chwili przyszło mi do głowy, że masowe anomalie pogodowe występują od tego momentu, od którego ludzie przestali na szerszą skalę wykonywać obrzędy „pogodowe”, a za to kontrolą pogody zainteresowały się rządy. Hmm.
