Kategorie
Bez kategorii

Co z kolędowaniem?

Nie wiem, czy Wy jeszcze pamiętacie, ale ja nie dalej jak w 2003 roku byłam w harcerstwie i z okazji Świąt kolędowało się po blokach na Bielanach. Jakiś czas temu zwrócono mi uwagę, że kolędnicy zawsze mają kręcącą się gwiazdę i…kozła. Reszta postaci jest opcjonalna i dodana później – diabeł, kominiarz, młynarz, aniołek…

Kolędowanie a Szczodry Wieczór

Pod koniec roku np. u Białorusinów odbywał się Szczodry Wieczór czy Koljady, a u nas Szczodre Gody. W zeszłym roku po raz pierwszy uczyłam się kolęd na te okazje. Po powrocie do domu znalazłam też w śpiewniku babci z Podlasia „koljadki” o szczodrym wieczorze.

Ciekawym aspektem w tych piosenkach była np. mowa o braniu sobie kostek z rybki z których można zrobić mostek – do dziś niektórzy biorą sobie łuskę z karpia, co ma dawać bogactwo. Takie „kreowanie dobrobytu” się rzeczywiście kojarzy ze szczodrym wieczorem, ale przecież nie z Wigilią?

Dzieci otrzymywały w szczodry wieczór drobne upominki oraz orzechy, (…) i specjalne placki, przeważnie w kształcie zwierząt albo lalek, zwane szczodrakami.

Ziółkowka, Maria: Szczodry Wieczór, Szczodry Dzień – obrzędy, zwyczaje, zabawy, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1989, s. 207

Szczodry Wieczór na Białorusi

(https://naviny.belsat.eu/pl/news/szczodry-wieczor-bialoruska-noc-koled-i-wrozb/)

Byłam raz na białoruskich obchodach Szczodrego Wieczor, robiliśmy maski a w ten wieczór dzieci robiły i rozdawały później świnki z ciasta.

Szczodry wieczór na Lubelszczyźnie

W książce „Dziedzictwo kulturowe Lubelszczyzny – Kultura ludowa” Alfreda Gaudy z 2001 roku wyszczególniono dwa interesujące nas święta:

Bogaty wieczór – dzień przed Wigilią, który obchodzili Rusini. Zawieszany był wówczas post adwentowy (Chełmskie, okolice Włodawy, Międzyrzeca itp.).


Boże Narodzenie – Nowy Rok
Gody – staropolska nazwa świąt Bożego Narodzenia, obejmująca dni od Wigilii do Trzech Króli.

Szczodry Wieczór w Czechach

Mnich XIII-wieczny Jan z Holeszowa napisał traktat Largum Sero, czyli Szczodry Wieczór, w którym opisuje ówczesne zwyczaje wigilijne.

Punktem kulminacyjnym była poprzedzona postem wieczerza wigilijna, wywodząca się zapewne z dawnego święta dostatku i pomyślności. Rozpoczynano ją z chwilą pojawienia się na niebie pierwszej gwiazdy. Był to czas końca
pracy, przygotowań i zasiadania do stołu. Jan z Holesowa ganił tych, którzy ten wigilijny wieczór spędzali na obżarstwie, opilstwie oraz grze w kości, mającej w skazywać powodzenie bądź nieszczęście w najbliższym roku.

Kościół wobec folkloru w Polsce XIV i XV wieku, Beata Wojciechowska, Kieleckie Studia Teologiczne 13, 151-163, 2014

Szczodry Wieczór na Słowacji

Na Słowacji Wigilia to štedrý večer, a popularne ciasto jak u nas makowiec to szczodrak, o czym przeczytałam tu. Znajduje się tam również przepis.

Szczodry Wieczór na Ukrainie

Bardzo ciekawie został opisany na tym blogu. Autorka podaje starą nazwę Babia Wigilia, przytacza szczedrywkę o święcie słońca, księżyca i deszczu i zwraca uwagę na święcenie wody i ognia w cerkwi. Ukraińcy Szczodry Wieczór obchodzą już w połowie stycznia.

Koljady na Litwie

Pisze Teodor Narbutt w „Dziejach starożytnych narodu litewskiego” z 1835 roku:

A dlaczego akurat kozioł?

Pozostaje zagadką, dlaczego akurat kozioł lub inna rogacizna jest tak nieodzowny w czasie kolędowania.

Myślałam nad tym przez ostatni rok i nic nie wymyśliłam, ale w międzyczasie zauważyłam, że:

-jakiś byk czy kozioł występuje w płodnościowych obrzędach już w neolicie, o czym więcej można przeczytać np. tu

-Znak koziorożca w sumie zaczyna się 23 grudnia…

-W starożytnym Rzymie każdy pierwszy dzień miesiąca to była Kalenda (stąd kalendarz). Po roku 153 p.n.e. pierwszą styczniową Kalendę ustanowiono też początkiem roku i świętem. Odwiedzano się wtedy w domach i bawiono się, co ma być dawnym źródłem Karnawału. Więcej tu.

-Narbutt tak pisze o zwyczajach Litwinów „starożytnych” w dziale o ofiarach:

A gwiazda? Też nie mam pojęcia. Najprostsze rozwiązanie sugeruje historię Trzech Króli, ale sama nie wiem – jest to ewidentnie troszkę inna, dziwniejsza gwiazda kręcąca się, więc jeszcze nie przesądzam, że nie ma w niej żadnego drugiego dna.

Wesołych Świąt!

Kategorie
Bez kategorii

Jak obchodzić Dziady?

Jest taki śmieszny stereotyp, że o Dziadach nic nie wiadomo. Może ich w ogóle nie było? Były, a nawet nadal są.

Jeśli kojarzycie twórczość Paprodziada lub jego żony, to znacie ćwiczenie, w którym za nami wyobrażamy sobie z prawej strony ojca i wszystkich jego przodków, a z lewej strony – rodzinę matki. Może kojarzycie jego piosenkę Kąpiel:

Przodków moich dusze one we mnie są

waszych trosk nie muszę dalej nieść ze sobą

przyjmuję was z miłością nie osądzam nie

z waszym błogosławieństwem energia niech płynie

(…)

kąpiel pod wodospadem – siło rodu płyń do mnie

W skrócie mniej więcej po to jest nam rytuał Dziady. Nie jest to głupkowate wywoływanie duchów, ale rozmowa z naszymi przodkami.

Zauważcie, że nasi przodkowie już sami nic ni mogą zrobić. Jedyne, gdzie mogą się zrealizować, to pomagając nam – ich emanacji w świecie widzialnym.

Nawet, jeśli byli na nas wściekli lub nic nie rozumieli za życia, to teraz pozostało im już tylko nas wspierać. Zainteresowanych odsyłam do kursów o wiedzy o rodzie Ani Wrzesińskiej, gdzie są ćwiczenia i dodatkowe informacje. Ania tłumaczy, że energia od przodków w dół płynie zawsze. Jedyne, co można spartolić, to zamknąć się i zakręcić ten kurek po swojej stronie. Natomiast co byśmy sobie myśleli – ta energia i tak płynie.

OCZYWIŚCIE JEŚLI KTOŚ W TO WIERZY.

Jeśli ktoś w to nie wierzy, to niech porówna sobie takie dwie hipotetyczne sytuacje:

ktoś wierzy, że jest prowadzony przez życie i chroniony.

ktoś wierzy, że jest na świecie sam jak palec.

Kto ma lepiej?

O tym, czy lepiej być samotną wyspą, czy nie, uczy nas film „Był sobie chłopiec” z Hugh Grantem, który w te Zaduszki można sobie odświeżyć.

Jest też takie ćwiczenie z zakresu coachingu, gdzie relaksujemy się, wpadamy w stan medytacji i spotykamy się z sobą samym, tylko za 20 lat. To się nazywa „nasz wewnętrzny mentor”, często zaskakujący nas, bo znający odpowiedzi na pytania, które dla nas są nadal przerażającą bieżączką.

Czy ten mentor rzeczywiście gdzieś żyje?

Oczywiście nie!

Można więc tak spojrzeć na rozmowy z przodkami: oni tylko przejawiają naszą wewnętrzną mądrość, podobnie jak uwielbiany przez Junga I-Ching, który przecież nam nie „wróży”, tylko pokazuje to, co i tak już wiemy.

Medytację z mentorem można znaleźć tu.

Można więc popatrzeć na Dziady ezoterycznie, można duchowo, a może po psychologicznemu – to nie ma znaczenia.

Przejdźmy więc do głównego wątku, czyli: skąd wiadomo, że Dziady ktoś robił? Mickiewicz sobie to wymyślił – gdyby tego nie zapisał, to nie byłoby żadnych Dziadów!

Poniżej fragment Kroniki polskiej, litewskiej, żmódzkiej i wszystkiéj Rusi Macieja Stryjkowskiego z 1582 roku:

W Kurlandskiej zaś i Samlandskiej ziemicy i w Prusiech, kiedy czy-
nią umarłym pamiątkę,, tedy s kościoła prosto do karczmy idą, albo do którego domu, gdzie się na war piwa zsypią, żony za nimi przyniosą w koszałkach ryb pieczonych i warzonych na zimne, tamże bez nożów jedzą, a żony im służą, a każdy co umarłemu krewnemu życzy, każdej potrawy stukę pod stół rzuca i kufel piwa leje.
W Litwie zaś i w Zmodzi, chłopi także na upominanie przyjaciół kołacie sprawują wielkim dostatkiem, a gospodarz starszy, już kiedy mają począć jeść, weźmie na łyszkę wielką mąki rozmaitego zboża, soli, etc., i kadzidła, a zakurzywszy mówi: A za wissumos priatelos musu! etc. potym jedzą i piją, aż na nogach nie mogą stac, ojczyste starodawne pieśni śpiewając.

Uzupełnia Teodor Narbutt:

Dzieje starozytne narodu litewskiego, Tom 1, 1835

To znamienne, że w buddyzmie też się ulewa pierwszy kieliszek na ofiarę na ziemię i wynosi pierwszy talerz gdzieś dalej. Cyganie do dziś spotykają się na grobach, jedzą i piją, a Białorusini i Podlasiacy obchodzą na wiosnę „Dziady wiosenne”, gdzie je się, śpiewa i wspomina na grobach.

https://bialystok.tvp.pl/59835563/prowody?fbclid=IwAR3UsQx6bSdYlOA1PrlmM2Kmg3ofnBKjuWbZ_lqY0DVLft2BFgWSSWMUCFY

Znamiennie w powyższym video mówi pop o wiosennych Dziadach podlaskich:

Patrząc na obyczaje, o których mówią: ” to są pogańskie”, nam trzeba być dumnym, że nasi przodkowie, będąc poganami, to co w swojej wyznawanej religii uważali za najpiękniejsze, przenieśli do chrześcijaństwa

Jest też wedyjski rytuał „karmienia przodków”, który ma identyczną wymowę, jak Dziady, z drobnymi różnicami folklorystycznymi, na zasadzie, że tu ryż, a tam pszenica, lub tu śledź, a tam koniecznie bez mięsa.

Moim zdaniem to tylko pokazuje uniwersalność tego prastarego rytuału – Dziady nie „obrażą się” na nas za źle przyprawioną kutię i jest im wszystko jedno, czy pijemy, czy nie pijemy wódki. Nie w tym rzecz.

Podsumowując:

Mickiewicz nie wymyślił sobie Dziadów, lecz jako mieszkaniec Białorusi zanotował fragmenty lokalnego folkloru.

Dziady – BHP

Czy Dziady można więc sobie zrobić samemu?

Polecam na pierwszy raz pójść gdzieś, gdzie ktoś już je organizuje, bo są pewne zasady bezpieczeństwa, typu żeby np. nie mieć na stole noży, albo może bardziej robić to gdzieś w naturze, niż w 11-piętrowym bloku. Poza tym nic nie może pójść nie tak, bo to Wasze Dziady.

ALE

JEŚLI KTOŚ OBAWIA SIĘ, ŻE: PORWĄ GO DUCHY, OPĘTA GO POLTERGEIST, WYWOŁA DIABŁA, ŻE JEGO PRZODKOWIE GO SKRZYWDZĄ, PRZYCZEPIĄ SIĘ DO NIEGO NA ZAWSZE, ŻE PRZYWOŁA „PRZYCZEPY ENERGETYCZNE” CZY COŚ W TYM STYLU… TO NIECH NIE ROBI DZIADÓW!

Bo z tym nastawieniem psychicznym jest olbrzymia szansa, że tak się rzeczywiście stanie. Nawet, jeśli tak się nie stanie, to wystarczy, że widelec spadnie lub firanka się poruszy, i osoba mająca takie nastawienie już będzie miała mętlik w głowie. Kompletnie nie o to chodzi w rytuale Dziadów. Jeśli ktoś ma sobie dokładać tylko od tego problemów, a potem czuć się przeklęty i prześladowany przez duchy, to niech w ogóle w to nie wchodzi. Bo po co?

JAK ROBIĆ RYTUAŁ DZIADY?

Jeśli chodzi o technikalia, to sprawdźcie na stronie muzeum etnograficznego, albo popytajcie, co się robiło u Was w okolicy.

Wydaje mi się, że różne słowiańskie grupy wyznaniowe też robią Dziady. Jeśli nie macie żadnego pomysłu, to zapalcie świeczkę na grobie i zadumajcie się.

Najważniejsze: Dziadów można się radzić i ich pytać. Jeśli to się wydaje zbyt szalone lub nie idzie, można wykorzystać ćwiczenie pt. „wewnętrzny mentor” opisane powyżej. Jeśli to też jest dziwne, to można zacząć od piosenki Paprodziada lub filmu z Hugh Grantem i stopniowo relaksować się z myślą, że w ogóle mamy przodków i nie jesteśmy na świecie sami jak palec.

Najpowszechniej Dziady się robiło wtedy, co Zaduszki (bo to Dziady!) i dodatkowo Dziady wiosenne. Po konkretne daty sprawdźcie, kiedy będą Prohulki na Podlasiu lub Radunica na Białorusi w tym roku. Możecie zapytać w cerkwi. Dziady się robi w sobotę po zmierzchu, ale niekoniecznie w tych datach. W sobotę podobno ma się najlepszy kontakt z przodkami, sobota wieczór sprzyja zadumie, lepiej pozostać w domu… czy dlatego w sobotę wieczór współcześnie rutynowo się szaleje wśród obcych ludzi i traci energię??? Pozostawiam do namysłu.

Dziady to nie przypadkowo również nazwa wędrownych żebraków. Zauważcie, że tak jak kiedyś na Dziady, tak dziś na Wigilię zostawia się pusty talerz dla „samotnego wędrowca”, który metaforycznie może objawić się w ten wieczór jako zmarły członek naszej rodziny, lub fizycznie, jako np. zabłąkany przechodzień.

Co ciekawe, potrawy wigilijne bardzo przypominają potrawy, które tradycyjnie się robiło na Dziady (sprawdźcie na stronie muzeum etnograficznego).

Zauważcie, że bardzo podobne wierzenia występują w wielu innych religiach i kulturach, np. w specjalne święta pod świątyniami buddyjskimi w Dharamsali zbierają się chmary żebraków, bo wiadomo, że tego dnia się z nimi czymś podzielimy i są mile widziani.

Tak samo zostawiamy talerz dla naszych dziadów i się z nimi dzielimy, i raczej nie byłoby wskazane przegonić kogoś, kto się wtedy nagle objawi. Bo kto wie?

Ogólnie to najlepiej, żeby była kutia, śledzie, naleśniki, wódka itp. Wódki nie zamykamy, tak jak dawniej przy gościach się nie zamykało, chyba że ktoś chciał, żeby gości już poszli.

Dziady witamy, Dziady żegnamy.

Nie powiedziałam o wszystkim, bo to niewykonalne i nie o to chodzi, żeby się uczyć świąt z internetu, ale to taki zarys jak ktoś w potrzebie. Nie róbcie tego od razu sami w domu, ale jeśli zrobicie z tymi wskazówkami gdzieś na łonie natury z pozytywnie nastawionym umysłem, to myślę, że nie będzie tak źle ;D

Kategorie
Bez kategorii

Bóg Ród i Bogini Przyroda? Czy nie?

„Historia badań nad religią Słowian jest historią rozczarowań”

Stanisław Urbańczyk, 1968, O rekonstrukcję religii pogańskich Słowian , w: Religia pogańskich Słowian. Sesja naukowa w Kielcach, Kielce, Muzeum Świętokrzyskie w Kielcach

Skąd te rozczarowania się biorą?

Chcielibyśmy poznać listę bogów, kupić posążek i odwiedzić świątynię konkretnego bóstwa, bo byłoby to dla nas najprostsze. Bez tego jesteśmy zagubieni.

To zagubienie prowadzi czasem do błędnych wniosków.

Lista dziesiątek starych bóstw słowiańskich dostępna w internecie stale się poszerza.

Adepci próbują najpierw po omacku znaleźć sobie w internecie boga, a później pętaja się w misternie skomponowane przez siebie zasady i obrzędy.

I na tej fali w kolejnej już książce przeczytałam o tym, że Słowianie mieli boga Roda i boginię Przyrodę, czyli tą, która stała przy rodzie. Tomasz J. Kosiński pisze z kolei w swojej książce „Życie erotyczne Słowian” o bogu Rodzie i bogini Rodzanicy; na innym blogu czytam o bogini Rodżanie.

Na chwilę się zatrzymajmy.

Rzućmy pierwsze skojarzenia, jakie nasuwają nam się, gdy myślimy o tym, jakie wartości kojarzą nam się ze Słowianami.

Dla Słowian bardzo ważna jest rodzina. Tego się nie da nie zauważyć, że im dalej na wschód w Europie, tym więzy rodzinne są ściślejsze i bardziej serdeczne.

Drugim, co jest ważne dla Słowian, jest przyroda. Puszcza Białowieska jest ostatnią dziką i nie zniszczoną puszczą w Europie. Wisła to anomalia na tle większości europejskich miast, gdzie brzegi są uregulowane i skrzętnie wybetonowane. Wschodnioeuropejska wieś z jej małymi, rodzinnymi gospodarstwami to ewenemt na skalę Europy, o czym często opowiada Jadwiga Łopata i sir Julian Rose, który prowadzi ekologiczne gospodarstwo w Polsce i w Anglii.

Wszystkie praktycznie rytuały magiczne czy obrzędy, o których wiemy, miały w centralnym punkcie rytm pór roku, błogosławieństwo rodu, kontakt z przodkami i ziemią, lub odwoływały się do sił przyrody.

Weźmy najważniejsze dla naszego – notabene – narodu pojęcia i frazy, zaczynając od:

„Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród

Poznań : księg. Wł. Sobierajskiego, [1906] ([miejsce nieznane : drukarz nieznany])

O słowach rodzina, ród i rodzić pisze poradnia językowa PWN:

ród to wyraz rodzimy, ogólnosłowiański (por. czes. rod, słow. rod, ros. rod, ukr. rid, rodu, bułg rod, schorw. rôd, scs. rodъ), kontynuant prasłowiańskiego *rodъ ‘rodzenie’ oraz ‘to, co się urodziło’ i praindoeuropejskiego *ord- ‘przyrost, wzrastanie; powodzenie.

Z kolei o ojcowiźnie i macierzy tak pisze Małgorzata Głowacka-Grajper z Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie:

W języku polskim istnieją dwa określenia używane na jej oznaczenie. Słowo „ojczyzna” odwołuje się do dziedziczenia w linii męskiej – po ojcu (ojcowizna, ziemia ojca lub ojców). Oprócz niego funkcjonuje słowo „macierz” odwołujące się do dziedziczenia w linii żeńskiej – po matce. Może być jednakże rozumiane dwojako – jako „ziemia matki” lub „matka-ziemia”, czyli terytorium, na którym dana grupa lub jednostka się urodziła i została wychowana (lub w rozumieniu metaforycznym: ziemia, która urodziła i wychowała). Termin „ojczyzna” ma status bardziej oficjalny, jest powszechnie używany na określenie terytorium należącego do danej grupy (narodowej, etnicznej lub regionalnej). Tymczasem termin „macierz” (najczęściej pisany wielką literą) ma wydźwięk dużo bardziej emocjonalny (a niekiedy także poetycki i metaforyczny)

https://www.cbh.pan.pl/pl/ojczyzna

Jacek Malczewski, Ojczyzna, 1903

Jak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono!…
Tymczasem, przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych…

– Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz

Ziemio, matko gatunku ludzkiego, planeto ciemna, spod jasnej gwiazdy

– Maria Pawlikowska Jasnorzewska

Mamy tu więc wciąż tą samą wyliczankę: ziemia, rodzina, naród, Matka Ziemia, a więc wciąż chodzi w skrócie o Ród i Przyrodę.

*Kto jest obrażony, że zawsze mówi się o naszych ojcach i o ojcowiźnie, a nie o matkach i matkowiźnie, ten widzi tylko połowę równania i nie rozumie, że te dwa stanowią całość.

„To dar od naszych przodków, które przekazały nam nasze matki. A my przekazujemy je dalej. „

mówi w telewizji Biełsat Uljana Aniśkowa z białoruskiego zespołu ludowego o piosenkach ze swojej wsi, które śpiewa z zespołem:

Ręcznik obrzędowy dla młodej pary z symbolami męsko-damskimi jako życzenie szybkiej kontynuacji rodu:

Białoruś, 1910 (fot. Arnamenty Padnyaprouy, Mińsk 2004, nr 61, s. 478)

Z jednej strony mamy: ojców, dziadów, praszczury i ojcowiznę.

Z drugiej strony: Matkę Ziemię, Przyrodę, Polskę czy jak kto chce: Pacha Mamę

Wydawnictwo Polskiego Biura Wydawniczego „Swiatpol”, [194-]

Pisze o tym już poeta w okropnym wierszyku:

Piękna nasza Polska cała,

Piękna, żyzna i niemała.

Cała piękna jest Ojczyzna,

Mnie najbliższa ojcowizna.

A teraz zastanówmy się, co jest bardziej prawdopodobne:

  • że nasi przodkowie mieli dziesiątki bóstw, w tym Roda i Przyrodę?
  • Czy że cenili wysoko ród i przyrodę?

To drugie nie wyklucza posiadania miejsc kultu czy pomników, szczególnie w kontekście tak dobrze opisanych świętych gajów czy jezior Słowian, a także licznych na naszych ziemiach kurhanów.

Skupiając się na tym drugim podejściu, możemy natomiast przejść od razu do sedna, zamiast tracić siły, próbując wynaleźć koło i poznać preferencje tego czy innego bóstwa na podstawie Wikipedii.


BONUSOWA WSTAWKA EZOTERYCZNA

*jeśli ktoś nie wie, kim jest David Hawkins i nie chce się dowiedzieć, lub już się domyśla, że to mu się nie spodoba, proponuję zacząć czytać ponownie od tekstu znajdującego się pod wstawką ezoteryczną.

Słynny psychiatra, dr. nauk medycznych i dożywotni członek American Psychiatric Association David Hawkins w ramach swojej techniki kalibracji badał różne religie, stwierdzenia i zjawiska, a następnie umieszczał je na skali od 0 do 1000, gdzie 0 to śmierć, 20 to wstyd, 100 to strach, 150 to złość, 500 to miłość, 600 to pokój, a 1000 to najwyższa świadomość. W skrócie zjawiska, np. emocje z poziomu powyżej 200 charakteryzują się mocą (odwaga, miłość, oświecenie), a poniżej – wiążą się z użyciem siły (duma, pożądanie, poczucie winy).

Weźmy dla porównania kilka punktów z tej listy:

wirusy – 0

przeklinanie kogoś – 15

czarna magia – 20

czczenie diabła – 45

voodoo – 45

rezygnacja – 70

bogowie greccy, germańscy i skandynawscy – 90

tantra z kursów New Age – 95

rzymscy bogowie – 100

anarchia – 105

sekty – 120

feudalizm – 145

religia pogańska wicca – 155

radykalny ekstremizm – 160

ateizm – 165

mentalność ofiary – 165

nacjonalizm – 175

New Age – 185

wróżenie – 185

wilk – 190

ideologia wielkiej bogini – 190

hedonizm – 190

pesymizm – 190

ceremonia przejścia przez ogień – 200

planeta ziemia – 200

przesądy – 200

odpowiedzialność za siebie – od poziomu 200

człowiek duchowy – od poziomu 200

białą magia – 203

ciało ludzkie – 205

domowe jedzenie – 204-208

średni poziom świadomości ludzkiej – 212

ogrodnictwo – 250

kapitalizm – 340

Reiki – 340

etyczne postępowanie – 350

bezinteresowne drobne przysługi- 350

Zabawa – 375

firma rodzinna, np. gospodarstwo – 380

Ezoteryka – 390

Odpoczynek – 395

Intelektualizowanie – 410

Alicja w krainie czarów – 420

Medycyna holistyczna – 440

Druidzi – 450

Wybaczanie – 450

Mikołaj Kopernik – 455

Aura, biopole – 460

Dostojewski – 465

Racjonalizm – 470

Rudolf Steiner – 475

Mówienie wprost – 490

Indiański uzdrowiciel Czarny Łoś (1863-1950) – 499

Mruczenie kota – 500

Fryderyk Szopen – 500

Patriotyzm – 520

rytualne kąpiele w Gangesie – 520

Poczucie humoru – 540

indiańska ceremonia „szałasu potów” – 560

pojęcie nieświadomości zbiorowej – 560

Stonehedge – 599

„życia jest niezniszczalne, tylko formy się zmieniają” – 1000

„świadomość to nierozerwalna część wszystkiego co istnieje” – 1000

Stwórca, Najwyższy, Absolut, Jezus, Budda, Brahman – 1000

Pełną listę można znaleźć tu:https://aguanosos.blogspot.com/2015/08/full-calibration-list-by-david-r-hawkins.html

KONIEC WSTAWKI EZOTERYCZNEJ


Wracając do Słowian:

Być może można powiedzieć, że przyroda stoi przy rodzie, bo w pewnym sensie to prawda.

Możemy nawet powiedzieć, że przyroda i ród są i były najważniejsze dla większości Polaków czy szerzej: Słowian.

Można nawet napisać o tym dużą literą bo czy Ród i Przyroda to mało?

Ale niestety nie musi to oznaczać, że istnieli mistyczni bogowie o tych imionach – a przynajmniej nie w tym sensie, który byłby dla nas najwygodniejszy.

Portretu zmysłowej bogini Przyrody wraz z rogatym bogiem Rodem nie możemy powiesić sobie na ścianie. Gdyby jednak chodziło nam o coś więcej, to możemy nawiązać prawdziwą relację z naszym Rodem i Przyrodą.

Jak?

Biorąc poprawkę również na listę skomponowaną przez Davida Hawkinsa, można zaproponować np.:

  • znane w Japonii jako Shinrin-yoku kąpiele leśne i ogólnie spędzanie czasu na łonie przyrody z dala od miasta.
  • ogrodnictwo, a szczególnie rodzinne gospodarstwo.
  • zaakceptowanie rodu, o którym tak pięknie śpiewa Paprodziad w swojej piosence, a jego żona tak poruszająco naucza na kursach z totalnej biologii.
  • Anna Wrzesińska ma piękne kursy o rodzie i dzieli się wiedzą, którą zebrała podczas podróży po Rosji m.in. od Ariny Nikitinej i Olega Gadeckiego.
  • Tak mi przyszło do głowy, że tworzenie swojego drzewa genealogicznego, to i przyroda i… ród.
  • Praktyki szamańskie:

Szamanizm jest najstarszą z duchowych i uzdrowicielskich praktyk ludzkości. Korzeniami sięga zarania dziejów człowieka, a znaleziska z nim związane pochodzą jeszcze z paleolitu. (…) Pochodzące sprzed ponad 32 tys. lat świadectwa praktyk szamańskich odnaleziono w grocie Chauvet we Francji. (…) Szamanizm jest zatem zjawiskiem ogólnoświatowym i uniwersalnym. Uderzające są zbieżności tych wierzeń i praktyk w rozmaitych kulturach na całym świecie”.

– Magia szamanizmu, Arvick Baghramian, wyd. Galaktyka, 2018

To nie muszą być rytualne kąpiele w Gangesie ani indiański szałas potów (choć mogą) lecz morsowanie, bania i inne rytuały rodzime i nierodzime.

  • Obchodzenie i przeżywanie świąt związanych z ziemią i kalendarzem rolniczym (pierwszy dzień wiosny, dożynki) i z naszymi przodkami (zaduszki, święta rodzinne itp.)
  • Tradycyjne rzemiosło czy sztuki naszych przodków, jak np. warsztaty ze śpiewu białego, rzeźbienie w drewnie, garncarswo, pszczelarstwo etc. Bardzo często jest tak, że głęboki sens tych pozornie błahych działań ujawnia się dopiero w… działaniu. Dlatego nie mogę powiedzieć z góry, co kto znajdzie w której praktyce. To proces:)
  • Istnieje wiele grup, które rekonstruują i obchodzą święta czy zwyczaje słowiańskie, więc to może być też spotykanie się z dowolną grupą rodzimowierczą, rekonstrukcyjną, na warsztatach, w kręgu kobiet itp., tylko błagam, nie po to, żeby wymyślać sobie kolejnych bogów i dodawać do tego ideologie.
  • To jest tylko garść pomysłów z tysięcy, jakie można odkryć samemu.

Na koniec popatrzmy, jak na tle spokojnego rozlewiska rzeki Narew śpiewa o swojej ojcowiźnie, czy raczej baćkauszczynie, zespół Prymaki:

Kategorie
Bez kategorii

Wiosenne obrzędy w Polsce i okolicach

Wiosna zaczyna się 21 marca wraz z końcem Soroków. Można już powoli zacząć siać. Ziemia jest obudzona. Ptaszki śpiewają.

Post wiosenny

Post wiosenny jest znany zarówno katolikom, jak i prawosławnym. To nie jest nawet zwyczaj tak stary, jak chrześcijaństwo, ale jeszcze starszy, bo na przednówku bardzo często nie ma co jeść.

Asceza sprzyja przeżyciom duchowym, wyciszeniu i skupieniu, o czym przekonują nas liczne żywoty świętych (np. tybetański święty Milarepa jadł samą pokrzywę, co na pewno zdarzyło się też niejednemu Polakowi na przedwiośniu).

W wymiarze przyziemnym, życiowym, który i my możemy zastosować u siebie, przeczytajmy o poście w życiu podlaskiej wsi przed stu laty:

Kobiety wyszywając ręcznik obrzędowy, „wkładały w niego cząstkę własnej duszy”. Często wymawiały też słowa określonej modlitwy lub zaklęć, które symbolicznie „wplatały” razem z nićmi w ręcznik (…). Z kolei w celu nabycia przez ręcznik cech świętości oraz zapewnienia spójni ze Stwórcą tkano go podczas postu, czyli zgodnie z wierzeniami Białorusinów w okresie, kiedy dusze oczyszczały się z ziemskich naleciałości, doznawały oświecenia i dążyły do zjednoczenia z Bogiem.

LOS CZŁOWIEKA NA PŁÓTNIE WYHAFTOWANY – RĘCZNIK OBRZĘDOWY JAKO SYMBOL KULTURY MATERIALNEJ BIAŁORUSINÓW Z PODLASIA Alicja Joanna Siegień-Matyjewicz, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

Topienie Marzanny

To jest dość zaskakujące dla mnie, że Marzannę każdy praktycznie topił, a nikt nigdy nie zadał choćby w szkole pytania o to, kim jest Marzanna. Dziś nawet w oficjalnych źródłach, takich jak muzea, otworzył się skarbiec z informacjami:

Muzeum Wsi Radomskiej pisze tak:

Marzanna, zwana też – w zależności od regionu – Mareną, Moreną, Moraną, Morą, Śmiercią, Śmietką, Śmiercichą, czy Zimą, to słowiańska bogini ziemi i wód odpowiedzialna głównie za płodność ziemi uprawnej – pól, sadów itp. Patronat nad ziemią i sianym do niej zbożem wiązał się jednocześnie za panowaniem nad światem zmarłych, więc należy postrzegać ją także jako boginię śmierci i zaświatów.

https://muzeum-radom.pl/wydarzenia/marzanna/1298

na stronie Muzeum Narodowego we Wrocławiu czytamy:

Dawniej w Polsce południowo-zachodniej, w Wielkopolsce, na Śląsku i Podhalu, a sporadycznie także w innych częściach Polski, w czwartą niedzielę Wielkiego Postu odbywał się ten obrzęd. Kukłę zwaną Marzanną lub Śmiercią wynoszono w orszaku ludzi z całej wsi poza jej granice, gdzie ją palono, topiono lub po prostu wyrzucano. Woda i ogień były symbolicznymi mediami, które przenosiły kukłę w zaświaty.

https://mnwr.pl/dobry-poczatek-czyli-wiosenne-niszczenie-marzanny/

Muzeum Regionalne w Bełchatowie dodaje, że oprócz Polaków obrzęd ten obchodzą także Czesi i Słowacy.

Około Wielkanocy

Co ciekawe, księża w kazaniu jeszcze z 1420 r. mówili:

Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podatki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ciągnąć.

Skoro wtedy tępili „napastowanie o jaja”, to czy malowanie pisanek nie było tradycją wcześniejszą niż chrześcijaństwo? Pisze o tym Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie na swojej stronie:

Najstarsza znaleziona pisanka w Polsce pochodzi z X wieku, a więc jest to prawdopodobne, iż Słowianie zanim przyjęli chrześcijaństwo podczas wiosennych świąt tzw. Jarych Godów, przygotowywali malowane jaja jako znak pomyślności. Symbol ten był tak nośny, iż został włączony do religii chrześcijańskiej

https://wyborcza.pl/7,75400,25862271,oto-prehistoryczne-pisanki-ludzie-zdobili-skorupki-jaj-tysiace.html

Śmingus-Dyngus

Równie stara lub starsza jest symbolika Śmingusa-Dyngusa. Beata Kuźniarowska pisze w Kurierze Historycznym, że dawniej całość była częścią Jarych Godów: Śmingus to było „śmaganie się” witkami wierzbowymi lub brzozowymi ( co do dziś się robi na Rusi, o czym można przeczytać w dziale Aktywność fizyczna/ bania), a Dyngus, to polewanie się wodą, o którym w kontekście szamanizmu i prastarych obrzędów przywoływania deszczu pisałam już wcześniej.

Nieznana mi jest symbolika tzw. dziadów śmigustnych, które chodzą po domach w okolicach Limanowej.

(Natomiast o symbolice wzorów na pisankach można przeczytać w dziale Symbole).

Gaik

Włościanin kórnicki z gaikiem, 1841

Tak jak Śmingus i Dyngus się połączyły, tak Gaik i topienie Marzanny się rozłączyły. Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu opisuje dawny zwyczaj tak, że po spaleniu lub utopieniu Marzanny:

młodzież ruszała w nowym orszaku, tym razem zabierając ze sobą gaika, nazywanego też nowym latkiem. Była to zielona gałąź świerku, bądź sosny, którą ozdabiano wstążkami, kolorowym papierem i wydmuszkami jaj (warto zauważyć, że jajko jest jednym z najstarszych symboli życia powracającego na wiosnę). W ten symboliczny sposób na miejsce przepędzonej zimy młodzi przynosili między obejścia wiosnę i nowe życie.

https://mwmskansen.pl/nieskategoryzowane/marzanna/

Podobnie pisze Muzeum Narodowe we Wrocławiu:

Po zniszczeniu Marzanny w jej miejsce do wsi wprowadzano triumfalnie zielony gaik (maik) – przystrojony kolorowymi wydmuszkami i wstążkami wierzchołek świerku lub jodły symbolizujący wiosnę i rozkwit przyrody.

Dzień po Wielkanocy – chodzenie z Konopielką

Za TVN24:

Wielkanocny zwyczaj kolędowania, tzw. chodzenie z konopielką, to tradycja składania życzeń gospodarskich, związanych z rozpoczęciem nowego roku agrarnego. Znana tylko w północno-wschodniej Polsce oraz w regionie solecznickim i wileńskim (Litwa), a także obwodzie grodzieńskim (Białoruś).

Wiosenne zaduszki

Wiosenne Dziady obchodziło się w wielu miejscach na Słowiańszczyźnie, a ślady przetrwały momentami do dziś. Czasem wprost, a czasem ich nie widać na pierwszy rzut oka, choć są.

  • Archeolog Adrian Pogorzelski w wykładzie zorganizowanym przez Urząd Dzielnicy Bemowo Miasta st. Warszawy wyjaśnił znaczenie nazwy podwarszawskiego uroczysta Joście. Okazało się, że chodziło o jadło, które noszono kiedyś wiosną na znajdujący się tam specjalny kamień w ofierze dla przodków, duchów, dziadów itp. Później powstała tam kapliczka, a część kamienia zniszczono. Jednak ludzie nadal tam chodzili. Archeolog twierdzi, że do dziś przejeżdżający zostawiają tam jedzenie. W to miejsce zaczęto robić procesje na Boże Ciało, żeby skanalizować ten zwyczaj w akceptowalnej formie.

W Krakowie obchodzi się święto Rękawka:


Kościoły chrześcijańskie w relacji do miejsc kultu i obrzędów pogańskich w późnoantycznej i wczesnośredniowiecznej Europie, Niemiec Dariusz, Architektura w początkach państw Europy Środkowej, 2018, Gniezno : Muzeum Początków Państwa Polskiego

Z kolei na Białorusi obchodzi się jeszcze gdzieniegdzie wiosenne zaduszki – Radunicę. Gdy zagadnęłam o to dziadka, to najpierw stwierdził, że nic takiego sobie nie przypomina. Potem przypomniał sobie, że jakiś wuj rzeczywiście zabrał go na wódkę na groby za młodu, ale dopiero po chwili skojarzył to ze świętem, o którym mówiłam. Prawosławni obchodzą też wiosną święto zmarłych – Prowody.

W dziale Filmy podaję dane filmu dokumentalnego o Radunicy na Białorusi, ale w tym momencie niestety nie umiem go znaleźć.

Zielone Świątki

Też święto jeszcze przedchrześcijańskie, bo wśród zwyczajów z różnych stron Polski znajdują się:

  • Podlasie: plecenie wianków, śpiewanie i wybory królowej.
  • Beskid Wschodni: skakanie przez ogień sobótkowy.
  • Śląsk: chłopcy stawiali przed domem dziewczyny żerdź z bukietem kwiatów.
  • Poznańskie: tańce wokół słupa majowego
  • Mazowsze: obchodzono tzw. wołowe lub końskie wesele. Strojono wtedy zwierzę w zabawne stroje i wsadzano na nim kukłę z drewnianą szablą wołając „roduć”. Ozdobiony wół lub koń wędrował tak po wioskach.
  • Często pojawiają się też elementy podobne do gaika, tzn. ozdabianie chaty gałązkami itp.

Źródło: Kalendarz Rolników, https://www.kalendarzrolnikow.pl/2686/zielone-swiatki-w-polskiej-tradycji-ludowej

Istnieje jeszcze wiele pomniejszych, lokalnych tradycji związanych z tym czasem, a dla porównania w jednej z wiosek na Białorusi mamy tzw. Wodzenie Krzewu:

6 maja – św. Jerzego

W Prawosławnym kalendarzu, który też jest bardzo przeniknięty ludowszczyzną, 6 maja jest św. Jerzego – Jury. Jako, że też mniej więcej w tym czasie obchodziło się kiedyś Jare Gody, to warto odnotować. W tradycji prawosławnej są dwie daty obchodów tego święta: na wiosnę (6 V) – towarzyszą mu obrzędy związane z płodnością ziemi i zdrowiem zwierząt domowych, i zimą (9 XII) – Юр’е зімовы.

Wiosenny kalendarz obrzędowy kończy się Nocą Kupały, ale to osobny temat.

Kategorie
Bez kategorii

Śmingus Dyngus i inne obrzędy wokół deszczu i burzy

Chciałam napisać tekst o wiosennych obrzędach, ale gdy po kilku godzinach fascynującej przygody nadal byłam przy deszczu, to postanowiłam jednak to podzielić. A więc zacznijmy.

Śmingus Dyngus i inne obrzędy związane z deszczem

U nas znane jako śmigus-dygus lub śmingus-dyngus. Gdzie wodą polewa się szczególnie, choć nie tylko, młode dziewczyny i dzieci.

Ale to się praktykuje nie tylko w Polsce.

W Rumunii, Bułgarii czy Macedonii obecny jest w tej czy innej formie zwyczaj walki z suszą: Paparuda, Perperuna czy też Dodola. Wiosną, w czasie suszy, często na kilka tygodni po Wielkanocy, sierota, dziewczynki lub dzieci przebierają się w spódniczki z trawy i liści, chodzą od domu do domu, a gospodarze skrapiają ją/je wodą.

Bardzo daleko idące interpretacje mówią, że Perperuna to żona Peruna, ale wyjaśnienie może być o wiele prostsze.

Jeśli na wiosnę chcemy deszczu, to wyczekujemy pewnie wiosennej burzy, a więc i piorunów. Z drugiej strony piorun może spalić chatę, więc jest straszny i potężny. Myślę, że to może być banalne wyjaśnienie pochodzenia „boga Peruna” i jego żony Perperuny, ale też wszystkich innych bóstw na świecie wyposażonych w pioruny. Dziś jest nam wszystko jedno, czy pada, czy nie. Dawniej pierwsza wiosenna burza i deszcz w ogóle dyrygowały życiem, zdobywaniem pożywienia i kalendarzem.

[Pytanie: Czy te obrzędy mogą się wiązać również z płodnością?

Odpowiedź: Tak, oczywiście. Symbolika płodności ziemi i człowieka jest podobna. Bez płodnej ziemi nie ma jedzenia i wody, bez tego trudno się rozmnożyć i odchować potomstwo. To też tłumaczy, dlaczego wodą polewa się często młode dziewczyny]

Ale na razie skupmy się na deszczu. To w ogóle nie umniejsza tym obrzędom, bo wywoływanie deszczu nie jest drobiazgiem.

Dodajmy do tej układanki jeszcze kilka faktów ze świata:

  • Autor pracy „Creating Thunder: The Western Rain-Making Process„ (Journal of California and Great Basin Anthropology,1993) pisze o przywoływaniu deszczu w USA: ” najprostszy sposób to rzucenie wody w powietrze – tak robili Indianie Pomo, Miwok i Jakuci„. Ten sposób jest wykorzystywany też w wielu innych miejscach, bo np. Kurdowie mają bardzo podobny do śmingusa-dyngusa zwyczaj Ziwa, w którym dzieci obnoszą po domach kukłę uważaną za panią deszczu, a gospodarze pryskają na nią wodą i dają im drobne upominki i zboże. Natomiast w Indiach, bardzo podobnie jak w czasie obrzędu Perperuna, ostatnio w pewnej wiosce w czasie suszy odbył się tradycyjny pochód nagich dziewczynek przez wieś, o czym ze zgrozą informowały Wysokie Obcasy. Z powyżej linkowanego artykułu o rytuale Ziwa da się wyczytać, że rytuał zadziałał. Tak jest też w poniższych dwóch przypadkach z Afryki. Na pierwszym video skołowany reporter BBC ostatecznie pogodził się z tym, że rytuał zadziałał, choć z zastrzeżeniem, że „tylko kropi, a spodziewaliśmy się urwania chmury” 😀
  • Z kolei oglądając dokument Biełsatu o obrzędzie Zakopywania Strzały, w pewnym momencie widzimy, jak kobiety zaczynają śpiewać, a w piękny, słoneczny dzień zrywa się wiatr.

Mieszkańcy wsi Staubun wierzą, że Pochowanie Strzały odciągnie od ich domów i rodzin błyskawice. Jedna ze starszych mieszkanek wsi opowiada legendę o powstaniu pieśni. – Zobaczyli świat i wymyślili pieśń. Zaczęli chodzić korowodem, żeby Boga prosić. Wyszedł Bóg na niebiosy, złapał żyto za kłosy. Żeby był urodzaj, dużo chleba i soli na stole, wszystkiego do woli.” – czytamy o obrzędzie na stronie Biełsatu.

Swiatłana Paraszczanka, kierowniczka zespołu Staubunskija Wiaczorki, mów: „Śpiewamy pieśni z naszej miejscowości. To pieśni obrzędowe, bożonarodzeniowe, wywołujące wiosnę, weselne, żniwne. Są też „strelne pieśni” (śpiewane podczas obrzędu Pochowania Strzały). Innych pieśni nie śpiewamy.

Przy okazji polecam też to video o białoruskim kamieniu, który obraca 9 wdów ze wsi, a po trzech dniach spada deszcz. Podobno ostatni raz użyto go podczas suszy w 1985 roku, a po trzech dniach spadł deszcz:

A skoro my już o tym:

W miejscowości Spiczki na Podlasiu przez miejscowych głaz był uważany za odpowiadający za  zmianę pogody. W tej wsi znajdował się kamień, który prawdopodobnie został wzięty na budowę szosy. Z kamieniem tym związane było przeświadczenie ludności, mówiące że gdy ktoś ze złości wywrócił kamień, to on sprowadzał deszcz. Więc gdy deszczu było za dużo, miejscowi biegali do kamienia, na powrót stawiali i znów panowała  pogoda.


Ks. Zbigniew Szczepańczuk – „Zabytkowe kamienie z wykuciami na terenie diecezji siedleckiej czyli podlaskiej” – Bractwo Krzyżowców PTTK Świdnica, 1990 r.
  • Leonard J. Pełka w Polskiej Demonologii Ludowej zauważa, że wiara w chmurników, czarowników od chmur, rozganiaczy chmur lub płanetników, którzy rządzą chmurami i deszczem, występowała jeszcze w XX wieku praktycznie w całej Polsce. W jego książce można znaleźć liczne przykłady, sposoby na chmury i historyjki. Przytoczmy tylko kilka wypowiedzi zanotowanych przez etnografów i opisanych w książce:

Istnieli ludzie, tzw. chmurnicy, mający moc nad chmurami, którzy umieli je przepędzić sekretną modlitwą bądź dzwonieniem w dzwonki.

Na zapytanie, dlaczego tak często znajdują się tu kapliczki, odpowiedział nam Góral, że kiedy gęste i czarne chmury zbiorą się nad górami i nawałnica grozi nieszczęściem, natychmiast w kapliczkach tych dzwonią i chmury się rozdzielają, grzmoty milkną i deszcz padać przestaje.

Mój sąsiad całe życie dzwonił dzwonkiem i dlatego nigdy nie było w Kobylance gradu.

Chmury burzowe przepędzano znad wsi, dzwoniąc z całych sił w kościele w dzwony; chmura na ich dźwięk cofała się znad wsi. ale rozgniewana mściła się na okolicy. Bywało, że sąsiednie wioski, w których nie było kościoła, bardzo na tym cierpiały, tak że księża zabronili tego sposobu odpędzania chmur. Kiedy zaniechano tego sposobu, dokładnie nie wiem, w każdym razie jeszcze
przed I wojną światową.

Aby odegnać znad wsi chmury burzowe, dzwoniono dawniej co sił w dzwony kościelne. Później jednak zabroniono tego sposobu, bo wsie, w których nie było dzwonów, cierpiały na tym, bowiem rozeźlone chmury biły gradem w okolicy. Aby ustrzec się od piorunów, palono w czasie burzy gromnice, rozrzucano wokół domu wianki z rozchodnika, święcone w Boże Ciało.

Gromnicę to nawet ja mam gdzieś w domu.

Matka Boska Gromniczna

Właściwie dopiero w tej chwili przyszło mi do głowy, że masowe anomalie pogodowe występują od tego momentu, od którego ludzie przestali na szerszą skalę wykonywać obrzędy „pogodowe”, a za to kontrolą pogody zainteresowały się rządy. Hmm.

Kategorie
Bez kategorii

Energetyczna ochrona człowieka – strojem

Zanim uznacie mnie za szalonego Słowianina w sukni, uspokoję od razu, że piszę to w legginsach.

Wróćmy jednak na chwilę do czasów, gdy legginsy nie istniały.

Ledwo kto kojarzy jeszcze własny strój ludowy. Gdzieś w zagłębiach internetu i na tyłach muzeów migają nam przykurzone tradycyjne ubrania. Ledwo umiemy nazwać niektóre elementy dawnych strojów, a co dopiero mówić o głębszej symbolice.

Na przekór zanurzmy się więc bardzo głęboko.

Z góry uprzedzam, że jeśli komuś w ogóle obce jest tytułowe pojęcie, to obcy i niezrozumiały wyda mu się też ten artykuł.

A mimo to zacznijmy.

Ochronne nakrycia głowy

Gdy świętowałam pierwszy raz Noc Kupały, moja instruktorka gimnastyki słowiańskiej poleciła nam zrobić sobie wianki. Ale nie takie zwykłe – powiedziała – tylko takie „z rogami”.

Następnie wyjaśniła nam, że te rogi służą ochronie (a mój złośliwy kolega dodał, że to wianki zaczepno-obronne).

Dlatego też wianki ukraińskie czy nasze ludowe zazwyczaj były „rogate”, w przeciwieństwie do „płaskich”, zbitych wianków, które plecie się obecnie najczęściej czy widuje w filmach.

Śląski wianek ślubny, Muzeum Śląskie, 1919 r.
Rosyjska piękność , Konstantyn Makowski, 1900
Ukraińska dziewczyna, Mikołaj Raczko, XIX w.
Portret Władysławy Ordon-Sosnowskiej w roli Krasawicy w “Bolesławie Śmiałym” Stanisław Wyspiański, 1903

Wydało mi się to dość ciekawe, ale raczej nie istotne.

Pól roku później trafiłam na książkę „Kultura ludowa Słowian” Kazimierza Moszyńskiego z 1925 roku. W tomie pierwszym nie ma za wiele o wierzeniach czy kulturze, więc za wiele sobie nie obiecywałam, przeglądając zdjęcia narzędzi i stogów siana. Na końcu książki jest jednak również dział o m.in. nakryciach głowy, a w nim pojawiła się bardzo celna uwaga:

„ Już Pallas, podróżując w roku 1768 z Petersburga (…) zanotował,(…) że tamtejsze wieśniaczki noszą szczególniejszego rodzaju okrycie głowy, jakiego nigdzie indziej nie spotkał, (…) „sztywną płaską czapkę na głowie, której brzeg (…) tworzy dwa kąty w rodzaju tępych
rogów. (…) Jest bardzo prawdopodobne, że owe dwa rogi nie wytworzyły się li tylko pod działaniem pobudek estetycznych, lecz kryją w sobie sens głębszy. Badając zaś genezę dwurożnego nagłownego stroju, nie wolno pominąć różnych trój- cztero- i sześciorożnych (czapek, noszonych przez mężczyzn (…) u Słowian północnych, Finów etc, tym bardziej, że i zawoje kobiece formują tu i owdzie (np. u Rusinów na Bukowinie) w strój czterokątny.”

Muszyński dodaje, że rogi czasem są, ale ich nie widać, bo okrywa je np. chusta lub inne przyozdobienie.

Mieć rogi, ale spowite w kwiecistej chuście – oto najlepsza życiowa strategia.

Jak celnie zauważył mój tata, „rogi ochronne” zdobią też dachy chińskich czy japońskich świątyń, a więc nie jest to koncept słowiański ani nowy.

A tak swoją drogą, zobaczmy, jak wyglądają modne nakrycia głowy na wieczór panieński…

Nie wszystkie nakrycia głowy były „rogate”, ale mają jedną wspólną cechę: były.

  • dawne kobiece nakrycia głowy bardzo często zakrywały włosy u mężatek. Młode dziewczyny mogły nosić rozpuszczone włosy. Echa tego widzimy do dziś, bo czyż przed wojną porządna kobieta mogła się pokazać bez kapelusza, przy wejściu do cerkwi nie zakłada się chustki, a mężatki na Bliskim Wschodzie z zasady nie zakrywają włosów?
  • Tutaj chcę wtrącić praktyczną uwagę wyjaśniającą, że młode dziewczyny były „przy domu” – widzieli je domownicy, kuzyni, sąsiadki etc. Gdy wychodziły za mąż, często jechały „do obcych”, gdzie były już cudze kuzynki, bracia i sąsiadki i taka ochrona mogła się zdecydowanie bardziej przydać. I my dziś po domu chodzimy z rozpuszczonymi włosami i bez makijażu, ale gdy jest przed nami wyjątkowo trudne wydarzenie wśród obcych,wciąż mamy tendencję do nakładania makijażu, ostrych jak noże szpilek i biżuterii (upraszczam).
  • Mężczyźni jeszcze do niedawna też nie ruszali się z domu bez kapelusza.

Bardzo częstym motywem jest czerwone obszycie gdzieś wokół czoła, czerwone denko czapki, cylindra, kapelusza, czerwona krajka lub opaska wokół czoła, a także czerwona chustka. Muszyński nieśmiało sugeruje nawet, by przyjrzeć się męskiej rogatywce: z rogami i czerwonym denkiem.

(porównaj: czerwona nitka wiązana wokół przegubu dłoni lub nad kołyską przez m.in. Hucułów czy Kabalistów)

Skoro już jesteśmy przy ochronnym kolorze czerwonym, przejdźmy do kolorystyki i haftów na ubraniach.

Ochronne aspekty słowiańskiej odzieży

O aspekcie ochronnym odzieży utkanej przez kogoś, kto nas kocha, z naturalnego materiału, który rośnie blisko domu vs plastikowego ubranka z chińskiej fabryczki, pisałam już tu.

To nie jest miejsce na opisanie złożonego świata ludowych haftów przy bogactwie ornamentyki, technik i znaczeń w całej Polsce. Zacytujmy więc tylko dla orientacji fragment o ręcznikach białoruskich z Podlasia, bo dotyka istoty rzeczy:

„Symbolika białoruskiego ręcznika obrzędowego wyłaniała się już podczas przędzenia nici z lnu. W mitologii słowiańskiej nić symbolizowała życie ludzkie, natomiast przędząca ją kobieta stawała się twórcą losu człowieka. Specyficzne właściwości (…) wynikały nie tylko z jakości nici, tkaniny i splotu, lecz także z rodzaju wyhaftowanego wzoru i użytych kolorów. (…) W różnorodnych ornamentach i ich barwach zaszyfrowanych było wiele znaczeń oraz opowieści o losach człowieka. Kobiety wyszywając ręcznik obrzędowy, „wkładały w niego cząstkę własnej duszy”. (…) umieszczano starożytne symbole Słońca, Matki – Ziemi, postaci dawnych bogów, takich jak Jaryła, Perun, zmarłych przodków, duszy, ognia, życia, rodziny, dobrobytu, wiosny, urodzaju, płodności, dziecka, miłości, piękna, młodości, czystości, energii i inne.”

LOS CZŁOWIEKA NA PŁÓTNIE WYHAFTOWANY RĘCZNIK OBRZĘDOWY JAKO SYMBOL KULTURY MATERIALNEJ BIAŁORUSINÓW Z PODLASIA, Alicja Joanna Siegień-Matyjewicz
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, 2020

(Jeśli dla kogoś to wszystko jest oczywiste i chce wejść jeszcze głębiej, to na pewno znajdzie coś dla siebie w tym artykule, w sekcji pt. „Ornamentyka: etnografia porównawcza a spekulacja”. Tu tylko zaznaczmy, że M. A. Kaczajewa uważa, że ornamenty ludowe tworzą „wibracyjne siatki ochronne” i że ma znaczenie, że „

tworzą zamknięty pierścień wokół kończyn, szyi (kołnierz, rękawy). ) i samego ciała (pas, rąbek)."
https://vk.com/wall-59201230_18764

Tu można się zaprzeć, że to wszystko nieważne, bo stroje ludowe z niesamowitymi nakryciami głowy i koralami noszono przecież tylko od święta, a nie na co dzień. To prawda! Ale czyż nie właśnie przy wyjątkowych okazjach potrzebujemy szczególnej ochrony, a nie na co dzień, gdy siedzimy bezpiecznie w domu otoczeni życzliwymi przyjaciółmi?

Jeśli się nam to wydaje śmieszne, to porównajmy: amulet zabrany na rozmowę o pracę, welon zakrywający twarz i głowę panny młodej, „power suit”, szpilki, mocny makijaż do biura w latach 80.

Pas – krajka

Jak zauważa dalej Kazimierz Moszyński:

dawne pasy słowiańskie były najprawdopodobniej materjalne, wełniane. Rzemienne, jeśli były używane, odgrywały zapewne o wiele mniejszą rolę. (…) Wełniane pasy słowiańskie bywają, zarówno na północy (np. u Polaków), jak i na południu (np. u Bułgarów, Czarnogórców), bardzo długie: można je nawet kilka razy owinąć dokoła ciała. (…) Podkreślmy jeszcze jeden zajmujący szczegół, który, być może, pozostaje w związku z dawnością wełnianych pasów. W wielu mianowicie regionach Polski, gdzie są noszone skórzane i wełniane pasy, tylko drugie należą do stroju uroczystego i niedzielnego; pierwsze zaś są używane na co dzień, w podróży itp. (…) Pas jest uważany w wielu regionach Słowiańszczyzny za jedną z najważniejszych części ubrania.

Wyszywaną krajkę do dziś nosi się podczas obrzędów takich, jak Dziady. Krajki i pasy są też elementem wielu strojów ludowych.

W tym miejscu rozważmy, że mężczyzna bez paska jako zjawisko zaczął się pojawiać dosłownie ze 30 lat temu, tymczasem kobiety doprowadziły się w pewnym momencie lat 90. i 2000 do tego, że nosiły spodnie-biodrówki i topy do pępka…

Pozostając w temacie przepływu energii, rozważmy przepływ energii, a mówiąc banalnie: przewiew, w obcisłych, lateksowych czy skórzanych spodniach i porównajmy to z faktem nie noszenia pod spódnicą majtek przez wieki aż do wieku XX.

Na chwilę przypomnijmy sobie niezawodną optykę naszych babć, które od zawsze ostrzegały, że po prostu nie można nigdzie chodzić z gołym brzuchem i nerkami, nie narażając się na niechybną utratę energii i zdrowia.

Spójrzmy jeszcze raz na miejsca, które wyszywa się na ludowej koszuli, okręca pasem i chroni w szczególny sposób:

Na koniec przypadkowo wkleję schemat przedstawiający główne czakry człowieka, a wnioski pozostawię patrzącym.

Kategorie
Bez kategorii

Znachor, szeptucha, wiedźma?

Wiedza lecznicza przechodzi z matki na córkę pierworodną; i trwa w jednej rodzinie

-pisze w książce Wiara Słowian z obrzędów, klechd, pieśni ludu, guseł, kronik i mowy słowiańskiej wskrzeszona” z 1880 roku Romuald Świeżbieński.

Zauważcie, że do dziś trwa taka wiara, że to jest dziedziczne.

Np. podobno po odejściu na emeryturę słynnej szeptuchy z Orli jeździ się teraz do jej syna czy córki.

Założycielka pracowni Kody Gai, która pomaga za pomocą ajurwedy, ale też inspiruje się słowiańskimi praktykami, pisze o sobie m.in.:

Jestem prawnuczką białoruskiej szeptuchy.

Jest w nas wiara, że „to” „przechodzi” z pokolenia na pokolenie. A może po prostu skoro zachowało się tak niewiele wiedzy od dawnych szeptuch, to doceniamy każdego, kto ma wgląd nieco większy niż inni, bo słyszał coś od mamy czy babki?

W folklorze słowiańskim wyraźnie zarysowuje się granica pomiędzy ludźmi zajmującymi się magią pożyteczną, a takimi, którzy parają się praktykami szkodliwymi dla otoczenia. Rozróżnienie to uwidocznia się również w nazewnictwie osób parających się magią. I tak na przykład w Polsce ludzi, którzy oddają się praktykom pożytecznym, określa się jako znachorów, mądrych, wróżów, doktorów itp. Po przeciwnej stronie stoją czarownicy, czarownice, guślarze, cioty. (…) Należy podkreślić, że magią zajmowały się nie tylko wyspecjalizowane osoby, ale też zwykli mieszkańcy wsi.

Religia Pomorzan we wczesnym średniowieczu, K. Kajkowski, A. Kuczkowski. 2010

W formie obrazka przytoczę historię, która przydarzyła się mojej babci na Podlasiu. Do pewnej przygranicznej miejscowości kiedyś przyjeżdżały na targ handlarki z Białorusi, a jedna z nich handlowała nićmi:

W tym miejscu warto dodać, że z jednej strony wielu nie zauważy magii nawet, jak będą ją mieli tuż przed oczami, drudzy natomiast widzą czarowanie tam, gdzie go nie ma…

Sabat Czarownic, Paweł Wróbel, Muzeum Śląskie

Ostatnio byłam pierwszy raz na Nocy Kupały w damskim gronie. Niejeden kolega gdy tylko usłyszał, że było ognisko, same kobiety i żadnych panów, z miejsca zaczął bajać o orgii, obrzędach wymierzonych w mężczyzn i wywoływaniu diabła.

Ja: ognisko

Oni: diabeł.

Racjonalny 40-latek przysłał mi w wiadomości średniowieczną rycinę, na której baby podskakują wokół ogniska i wywołują rogatego kozła z kopytkami…

Mężczyzna, który wynajął nam teren na tę noc przez kilka godzin siedział w krzakach i mamrotał, że nic z tego nie rozumie i że wezwie policję.

Sobótka wg rysunku Apoloniusza Kędzierskiego. Wycinek z Tygodnika Ilustrowanego 1884 (2) 121

Nie przeszła im przez głowę myśl, że to nie jest wymierzone ani przeciwko panom (spiskowanie), ani w kontrze (orgia), ani ku czci (diabeł, kozioł). Cały sekret polegał na tym, że kobiety spędzały wspólnie czas, zajmując się własnymi sprawami, które po prostu ich nie dotyczyły.

Gdy nagle w XXI wieku prawie już zaczęłam się tłumaczyć, że nie uprawiam czarnej magii, w ciągu chwili udało mi się o wiele lepiej zrozumieć całe tło historyczne dotyczące TYCH STRASZNYCH CZAROWNIC.

Aż się prosi, aby poruszyć jeszcze temat Baby Jagi (nikt nie wie, skąd, ale każdy wie, o kogo chodzi) i Wiedźmina, który wprawdzie nigdy nie istniał:

Lecznictwo ludu polskiego, 1929, polona.pl

Jeśli chodzi o Babę Jagę, to mimo, że każdy wie, jak wygląda, to nie ma do końca jasności, jeśli chodzi o to, kim była:

wielkim pytaniem dotyczącym Baby Jagi jest kwestia jej statusu. Postać ta bywa opisywana jako czarownica – a więc kobieta kontaktująca się z siłami nadprzyrodzonymi, demon, a nawet bóstwo.

Bogumiła Dziel, Baba Jaga – bogini czy wiejska znachorka? O różnych spojrzeniach na wierzenia Słowian, Echa Słowiańszczyzny. Na tropie przodków. Publikacja 1. Red. Agnieszka Suchy, Michał Jeżewski. Koło Naukowe Literatury i Kultury Wczesnego Średniowiecza Sław(i)anie. Katowice 2015.

Bogumiła Dziel przywołuje opowieść z 1845 roku, w której Jan Barszczewski po latach wraca do rodzinnego Połocka na północnej Białorusi:

Za Połotą, na szerokiej równinie, jak lustro odbija światło słoneczne mała  przestrzeń wody nazywająca się wołowe jeziorko; powiadają, że kiedyś było one w samem mieście i przed wprowadzeniem Chrystusowej wiary nad tem  jeziorem stały świątynie Pioruna i Baby Yahi; lecz teraz niepozostało śladu żadnego z tych starożytności.

Czy tak było rzeczywiście, czy Baba Jaga też padła ofiarą wybujałej fantazji – tego już się nie dowiemy.

A o tym, czy czary działają, pisałam już troszeczkę w poście o błogosławieństwach i przekleństwach.

Kategorie
Bez kategorii

O słowiańskich strojach

prof. Jerzy Maik z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN podaje, że najstarsza zachowana w Polsce tkanina to fragment neolitycznej maty znaleziony w Hucie Łączyńskiej na Pomorzu.

Z tego samego okresu znane są tkaniny uwiecznione w formie odcisków na naczyniach ceramicznych.

Prof. Maik podaje, że wtedy dominowały tkaniny o prostym, luźnym splocie, prawdopodobnie lniane. Badacz zauważa, że palenie zmarłych i klimat ograniczają ilość znalezisk. Dodaje, że kiedyś archeolodzy nie byli też za bardzo zainteresowani fragmentami tkanin.

Fragmenty tkanin z Domosławia pod Wrocławiem miały ok. 2500 lat i bardziej skomplikowany, skośny splot.

Splot skośny pojawia się też we wczesnośredniowiecznych wykopaliskach z Ostrowa Tumskiego.

https://www.academia.edu/25827395/Wczesno%C5%9Bredniowieczne_fragmenty_tkanin_z_wykopu_VI_i_VII_na_Ostrowie_Tumskim_we_Wroc%C5%82awiu

pierwsza fabryka włókiennicza w Łodzi, przemysł, związany jest z uruchomieniem pierwszej maszyny parowej w fabryce Ludwika Geyera, w 1839 r. Wcześniejsze działania to manufaktury, system nakładczy.

– wyjaśnił mi Marcin Gawryszczak z działu włókienniczego Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Mamy więc tradycyjne techniki tkackie od zarania dziejów do mniej więcej połowy XIX wieku, gdy zaczęły powstawać pierwsze fabryki tkanin, a później ubrań.

Jak wiemy z przekazów, ale też z tego, ile krosien i kołowrotków stoi na strychach i w stodołach na Podlasiu, ludzie sami sobie tkali ubrania co najmniej do lat 50. XX wieku.

Prof. Maik zauważył, że dziś jakość wielu dawnych tkanin jest nieosiągalna, co wydaje się nietypowym wnioskiem, skoro dzisiejsze tkaniny są produkowane w nowoczesnych fabrykach.

Mamy więc ubrania dobrej jakości, ale nie tylko. Innymi ciekawymi uwagami dzieli się autorka bloga Dzikie Barwy, która zawodowo zajmuje się m.in. barwienie tkanin za pomocą dawnych, naturalnych technik:

„Len ma właściwości antyseptyczne – badania Instytutu Włókien Naturalnych w Poznaniu stwierdziły, że odzież z lnu odznacza się bardzo wysokimi walorami higienicznymi (…)

To samo źródło mówi o tym, że len pozytywnie oddziałuje na organizm człowieka, nie powoduje alergii, zaś wzmacnia system immunologiczny.
Na stronie Polskiej Izby Lnu i Konopi zaś wyczytamy, że len ma właściwości bakteriostatyczne i bakteriobójcze.

Dodatkowo, włókno lnu zawiera w swoim składzie ligniny, które są doskonałym naturalnym absorbentem promieniowania UV – jest idealny na lato.
Nie jest atakowany prze mole, grzyby ani bakterie. Co więcej, jest odporny na działanie wody morskiej.
Jakby tego było mało, lniane tkaniny mają zdolność termoregulacji – w upały chłodzą [wchłaniają wilgoć i ciepło], a w chłodne dni utrzymują ciepło ciała. „

Len – magiczna roślina, magiczna tkanina.

Mamy więc ubrania bardzo dobrej jakości, antyseptyczne, antybakteryjne, odporne na UV i termoregulacyjne. Ale to nadal nie wszystko, bo na kolejny niezwykle ważny aspekt odzieży słowiańskiej zwraca uwagę instruktorka gimnastyki słowiańskiej Anna Wrzesińska na blogu slowianska.pl:

„Nazwa “żywa odzież” brzmi dość  skomplikowanie, ale w rzeczywistości słowo “żywa” mówi wszystko. To odzież wykonywana przez ŻYWEGO człowieka, a nie maszynę i z ŻYWYCH, a nie sztucznych materiałów. Jeśli przy wyrobie konkretnej rzeczy człowiek włoży w nią cząstkę swojej duszy, wykonując ją w określonym nastroju i z określoną intencją (jak dawniej robiły to na przykład kobiety szyjące koszule swoim mężom idącym na wojny) to osoba, która będzie nosić tę rzecz, odbierze tę energię. „

W muzeum w Mielniku można zobaczyć tradycyjne ludowe ręczniki. Haftowano na nich wzory ochronne i owijano w nie dziecko po porodzie, następnie takim ręcznikiem można było np. zawiązać ręce pary młodej podczas ślubu, a na koniec spoczywało się zawiniętym w ten ręcznik, który symbolicznie, a czasem i praktycznie, chronił przez całe życie.

Każdy miał też indywidualne hafty ochronne na koszuli, dlatego też oddanie komuś swojej koszuli jest w Polsce tak podziwiane („oddał mu ostatnią koszulę”).

Hafty na strojach ślubnych i ludowych bardzo często mają głębokie, symboliczne znaczenie. Dla mnie bardzo ciekawe było to, że symbole ochronne haftowano na gardle, nadgarstkach, w pasie i u dołu, bo tymi drogami złe energie mogły najłatwiej zaatakować. ( Dlatego też na ceremoniach słowiańskich i w strojach ludowych bardzo często nosi się ochronny pasek lub krajkę ze słowiańskimi symbolami…

Przykładowa słowiańska krajka do ćwiczenia gimnastyki słowiańskiej, źródło: https://wspolczesneslowianki.pl/gimnastyka-slowianska-dla-zdrowia-i-higieny-kobiecego-biustu/

i tu pod rozwagę pozostawiam, że mężczyźni wprawdzie często noszą pasek, ale kobiety doszły już do tego, że w pewnym momencie nosiły spodnie-biodrówki i miały goły pępek…)

Materiały z projektu „Licho nie śpi…- słowiańskie motywy” finansowanego ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki, Polsko Ukraińskiej Rady Wymiany Młodzieży, szczegóły: http://razemdzialamy.pl/

Mamy więc stroje bardzo dobrej jakości, antyseptyczne, antybakteryjne, odporne na UV i termoregulacyjne, wykonane z miłością i uwagą, a do tego starannie przemyślane na każdym etapie, ochronne i symboliczne.

Zauważmy też, że zarówno konopie, jak i len, mają dziesiątki praktycznych zastosowań (olej, ubrania, sznury, potrawy itp.), więc w procesie produkcji takich ubrań nic się nie marnuje. Podobnie jest z wełną.

Ciekawą refleksję ma M.A. Kaczajewa:

Istnieje wiele przykładów wykorzystania koszuli w obrzędach magicznych (…) Wiele rytuałów „zmycia” choroby (…) kończyło się założeniem nowej koszuli – zwykle haftowanej.

Качаева М.А. Ритмическая композиция народного текстильного орнамента как основа энергоинформационного воздействия орнамента на организм человека

Każdy z nas nie raz doświadczył tej magii osobiście, gdy po kilku dniach w dresie i z katarem myje się, zakłada nowe ubranie, czesze włosy i jest już zdrowy.

A teraz pod rozwagę:

  • dawniej ubrania pochodziły z roślin dojrzewających na słonku, były tkane przy piosenkach, z zachowaniem różnych zasad typu hafty ochronne, pilnowanie faz księżyca, korzystne sploty.
  • Później my mieliśmy zmordowane tkaczki w Łodzi, a koledzy zza Oceanu – mordęgę Murzynów, którzy wbrew swojej woli harowali na farmach bawełny.
  • Obecnie mamy spracowane dzieci w chińskich fabrykach, chemikalia spuszczane do rzek, nie wspominając nawet o egzemach i obtarciach powodowanych przez sztuczne tkaniny.

Istnieje sporo osób, wierzących w pozytywną i negatywną energię, wiążącą się z określonymi przedmiotami, a zresztą sami lubimy dostać coś, co wykonano starannie i z miłością, zamiast odgrzewanych kotletów z supermarketu.

Z tej perspektywy, w świetle tego, co już wiemy o słowiańskich ubraniach, możemy powiedzieć, że dawne stroje emanowały pozytywną, ochronną energią (zerowy ślad węglowy!).

Dzisiejsze stroje metaforycznie spływają krwią i potem, a przy ich tworzeniu udział brały głównie stres, nędza, wyczerpanie i strach.

I znów do rozważenia: w jakim stanie jest współczesny człowiek, jeśli to dotyczy nie tylko ubrań, ale wszystkiego, czym się otacza: kosmetyków, jedzenia, seksu, rozrywki, informacji, wyposażenia wnętrz?

Czy to znaczy, że „powinniśmy” nosić zgrzebne koszuliny z lnu? Niekoniecznie. Możemy też:

  • kupować od czasu do czasu rzeczy wyprodukowane w naszym kraju i okolicach, od ludzi, którzy życzą nam dobrze. Np. wśród moich prezentów pod choinkę były stroje ze sklepu Paprodziada.
  • Przerabiać i donaszać stare ubrania z szafy babci. Kiedyś z koleżanką znalazłyśmy w starej chacie na Podlasiu dwie stare sukienki – ze wzorem jak dla czarodziejek z Marsa i z Wenus. To było ciekawe…
  • Wykorzystywać stare materiały, tkane ręką ludzką. U mojej babci jeszcze by się znalazło od groma takich materiałów, czasem spotyka się je też w lumpeksach.
  • Można też szyć samemu lub u krawcowej.
  • Nadal w Polsce istnieją ludzie, którzy trzymają owce lub lamy i ludzie, którzy robią z wełny kożuszki. Ostatnio koleżanka powiedziała mi, że ma mini – przędzarkę do wełny, bardzo puszystego psa, zbiera jego kłaki i planuje z nich zrobić… skarpetki!
  • Nadal w Polsce istnieją ludzie, którzy tkają tkaniny własnoręcznie. Najczęściej to są kilimy, dywany, obrusy, ale może i suknię potrafią utkać. Przykładowo Jarosława z Łodzi prowadzi czasem warsztaty z szycia tradycyjnych słowiańskich sukni i plecenia pasków, tzw. krajek.
  • Na specjalne okazje można zamawiać takie rzeczy, jak ręcznie tkane koronki, które zamawiał z Koniakowa m.in. Dior. Bardzo wzruszająco o swoim rzemiośle opowiada tu jedna z koronczarek:

https://vod.tvp.pl/video/urodzeni-artysci,beata-karolina-i-laura-legierskie,49950231

  • Jeśli udałoby się znaleźć jakikolwiek element autentycznego stroju ludowego, to już w ogóle można mówić o wielkim szczęściu.
  • Jeśli Wasze babcie nie robią na drutach ani na szydełku, to możecie się zgłosić do mojej.
  • Ja np. kupuję na Vinted ubrania vintage, np. odlotowy sweter wyprodukowany w Polsce w latach 90.

To jest tylko kilka przykładów. Jeśli ktoś ma dodatkowe pomysły, to niech da znać, a ja będę uzupełniać listę.

Kategorie
Bez kategorii

Jak znaleźć słowiańskie miejsce kultu? [odp: ŁATWO!]

Szukając informacji o dawnych miejscach słowiańskiego (albo ogólniej: pogańskiego) kultu, prędko dochodzimy do wniosku, że nic nie wiadomo i wszystko jest niepewne.

Wikipedia przynosi nam najbardziej podstawowe informacje – Wolin, Ślęża, Łysa Góra.

Można dojść do wniosku, że w Polsce rzeczywiście istniały trzy na krzyż miejsca kultu, więc nie ma o czym mówić.

Interesując się tym tematem zauważyłam, że takich miejsc kultu są tysiące.

Znajdują się w Twojej gminie czy mieście, niezależnie od tego, gdzie mieszkasz.

Co więcej, nie musisz przeprowadzać żadnych żmudnych badań – te miejsca są na wyciągnięcie ręki i pewnie już o nich kiedyś słyszałeś.

Są tak oczywiste, że nawet nie przychodzą ci do głowy…

Jak więc znaleźć pogańskie miejsce kultu w swojej okolicy? To jest naprawdę bardzo proste:

1.Spójrz na nazwy

Mówi się, że ktoś ma coś wypisane na czole, lub że ma coś tuż przed oczami i tego nie widzi. To się sprawdza właśnie w odniesieniu do miejsc słowiańskiego kultu.

Zwróć uwagę na nazwy miejscowości, dzielnic i terenów (uroczysko, polana, góra).

Przykład:

Wikipedia

Przykład:

Przykład:

Przykład:

Święta Lipka – ciekawych wniosków na interesujące nas tematy dotarcza praca pt. „Święte gaje Prusów a początki kultu Matki Bożej w Świętej Lipce„, wyd. Sanktuarium Matki Bożej Jedności Chrześcijan, Święta Lipka, 2020 i „Od pogańskiego miejsca kultu do chrześcijańskiego sanktuarium – Święta Lipka i Gietrzwałd na tle krajobrazu sakralnego Warmii„.

Zwróć uwagę na nazwy zwyczajowe, tzn. takie, których nie ma na nowych mapach, ale tak o danym miejscu wypowiadają się starsi ludzie.

Przykład:

Opis wsi Osowa na Wikipedii, jak widać zwyczajowa, lokalna nazwa Pogańskie Mogiłki przełożyła się na odkrycie archelogiczne kurhanów.

Zwróć uwagę na nazwy pomników przyrody, głazów narzutowych, kamieni.

Przykład:

źródło: strona gminy Kortyna

Przykład:

Istnieje wiele świadectw ludowych i pogańskich, później kościelnych uroczystości odbywających się na głazie Trygław, jak również zostawiania tam przez ludność ofiar. Moim zdaniem jest znaczące, że dookoła głazu powstał cmentarz.

2.Sprawdź kapliczki i miejsca święte

Bardzo często kapliczki stawiano na świętych wcześniej kamieniach i obok świętych źródełek.

Przykład:

źródło: bozestopki.edu.pl Na tej stronie znajdują się dziesiątki takich przykładów z samego Podlasia i Lubelszczyzny.

Zauważ, że w Polsce kapliczki z charakterystycznymi daszkami widuje się zawieszone na drzewach – to bardzo często są tzw. święte drzewa, czasem pozostałość tzw. świętych gajów.

Przykład:

W samym Radomiu Muzeum Wsi Radomskiej wyróżnia 25 kapliczek na drzewach, zaznaczając, że: „Drzewo w kulturze i symbolice przedchrześcijańskiej na ziemiach polskich stanowiło wariant osi łączącej świat ludzki ze światem boskim. W mitologii słowiańskiej istniało pojęcie „Drzewa Życia”, bądź „Drzewa Świata” (…) Rolę takich lokalnych „Drzew Świata” pełniły wiekowe, olbrzymie dęby, lipy, jawory, sosny, czy wierzby. Drzewa przeznaczone do umieszczenia na nich kapliczek same w sobie stawały się więc święte. „

https://www.muzeum-radom.pl/gazeta-kufer/kapliczki/2427

3.Sprawdź, czy w okolicy nie ma Diabelskich kamieni, Bożych Stópek, Świętych kamieni.

Bardzo często to są dawne kamienie wykorzystywane do obrzędów.

Przykład:

źródło: https://www.parafia-jasieniec.pl/pieczyska-23052015

4.Idź na górkę

Bardzo często widowiskowe szczyty gór miały kiedy funkcję kultową…

Przykład:

O Górze Witosławskiej na stronie Lasów Państwowych: ” W tym regionie kult religijny na tej górze sięga czasów pogańskich. Na miejscu pogańskiej świątyni zbudowano chrześcijańską, z odpustem w dniu Zesłania Ducha Świętego.”

https://www.radom.lasy.gov.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/1M8a/content/gora-witoslawska-jako-miejsce-kultu-religijnego/pop_up

…a małe górki to kurhany. Od kiedy zaczęłam na nie zwracać uwagę, znalazłam ich kilkanaście w promieniu 15 km od mojego domu, w tym kurhan wodza Jaćwingów.

Przykład:

https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C411327%2Cwielkopolskie-odkryto-kilkadziesiat-kurhanow-sprzed-ponad-2-tys-lat.html

5.Sprawdź lokalne podania, legendy, wierzenia.

To jedyny punkt, który zakłada większy wysiłek, ale czasami warto go podjąć. Możesz wyjść od miejscowej legendy, która zawiera w sobie jakąkolwiek wzmiankę o poganach, czarownicach, miejscach kultu, nawiedzonych lasach itp. i szukać dalszych informacji w lokalnej prasie, książkach, muzeach.

Przykład z okolic Hajnówki:

W etnograficznych granicach Białorusi w pobliżu wsi Czyży (dawny obwód bielski) znajdowało się wzgórze zwane „Srebrnaja Górka”. Wzgórze otrzymało tę nazwę ze względu na fakt, że niegdyś stali na nim pozłacani i posrebrzani bogowie (idole). Chłopi wymieniali nazwisko jednego z nich – Lelyak.

źródło: mapa archeologiczna grodzieńszczyzny z 1895 roku, https://pruzhany.net/2703-yazycheskie-idoly-na-territorii-belarusi.html

Obecność w gminie miejsc niezwykłych, w tym m.in. „Srebrnej Górki”, potwierdza „Przewodnik Archeologiczny po gminie Czyże„.

Czasem w pewne miejsca się po prostu „nie chodzi”, choć w sumie nie wiadomo, dlaczego.

6.Idź tam, gdzie i tak się chodzi

Z drugiej strony ważne dla naszych przodków miejsca często są ważne też dla nas, choć zdarza się, że sens chodzenia w to czy inne miejsce się zatraca z czasem.

Zastanów się, gdzie w Twojej okolicy organizowane są festyny z okazji Nocy Świętojańskiej, gdzie się chodzi na pikniki i ogniska, gdzie odbywają się procesje na Boże Ciało czy Wielkanoc.

Prawdopodobnie to będzie miejsce, na które już trafiłeś podczas poszukiwań zgodnych z poprzednimi punktami – znajduje się tam święte źródło, charakterystyczny kamień lub obszar o znaczącej nazwie.

Przykład:

Przykład:

7.Wykopaliska

Bardzo często miejscowości nazywają się Grodzisk lub Grodzisko, bo w pobliżu było kiedyś… grodzisko.

Przykład:

https://www.radio.bialystok.pl/wiadomosci/index/id/184604

Często przy tego typu miejscach znajdowane są tzw. przedmioty kultowe, cmentarzyska, kamienne kręgi, wały ziemne, kamienie ofiarne, miejsca o „prawdopodobnym przeznaczeniu kultowym” itp.

Czasem archeolodzy są oszczędni we wnioskach lub czekają na wyniki badań, które mogą się ciągnąć latami. W takim wypadku warto uzupełnić ich wiedzę o wnioski płynące z pozostałych punktów (ciekawe nazwy miejscowości i legendy o okolicach), a także wizytę na miejscu w celu wyrobienia sobie własnej opinii o ukształtowaniu terenu, atmosferze itp.

Bardzo często w jednym miejscu występuje kilka informacji sugerujących, że jest to miejsce wyjątkowe.

Przykład:

We wsi Nowy Wiec (nazwa sugeruje miejsce, w którym odbywają się większe, ważne spotkania) z bagna wyjęto dwugłowy posąg z X-XI wieku. 700 m dalej odkryto dwie osady z VIII – IX wieku. Obok rozciąga się Jezioro Starowieckie (nad którym odbywały się dawniej wiece?).

więcej: https://twojahistoria.pl/2019/10/08/belbuk-swarozyc-a-moze-odyn-kogo-przedstawialy-tajemnicze-rzezby-z-terenu-ziem-polskich/

Przykład:

Na cmentarzu w Dobczycach znaleziono kamienną głowę, która znajduje się w magazynie miejscowego muzeum opisana jako głowa Swarożyca. Kilkaset metrów dalej znajduje się lipa z maryjnym posągiem i skansen, a w nim kapliczka, o której miejski przewodnik pisze: „Według legendy pierwotnie figura ta stanowiła posąg Światowida. Niegdyś stała na rozstaju dróg, obok dworu w Gaiku, obecnie teren ten znajduje się pod wodą.” Mamy więc Gaik, posąg Światowida, tajemniczą głowę i świętą lipę w jednym miejscu… W okolicy znajduje się też kurhan w Kornatce.

więcej: https://www.dobczyce.pl/dla-turystow/zabytki2.html ; https://isap.info.pl/2020/03/13/glowa-swarozyca-dobczyce/
Lipa „Marysieńka” zasadzona po wygranej J. III Sobieskiego pod Wiedniem, źródło: polska-niezwykła.pl

Bardzo często szukamy na siłę wierzeń i miejsc ważnych dla naszych przodków tysiące kilometrów od naszego domu i w czasach naprawdę zamierzchłych. Tymczasem ta wiedza jest na wycąągnięcie dłoni.

Jeśli jakieś zwyczaje w Twoim regionie jeszcze się zachowały, znasz je z domu czy z festynów, masz do tych miejsc swobodny dostęp, to można mówić o wielkim szczęściu.

Co wtedy? Takie miejsce może być świetne do medytacji, praktyki własnej, ćwiczenia gimnastyki słowiańskiej, obchodzenia świąt, a może do obchodzenia urodzin i ważnych dla Twojej rodziny wydarzeń?

To może być dobre miejsce do zadumy nad sobą czy swoim regionem. Niektórzy szukają skarbów, albo wręcz przeciwnie – porządkują zdewastowane i zapomniane miejsca. Inny pomysł to warsztaty, pokazy, prelekcje w malowniczej scenerii…

Sam będziesz wiedział najlepiej, co z tym miejscem zrobić, a starsze przekazy czy źródła pisane mogą jeszcze pomóc w zrozumieniu, jaki potencjał ma dany teren. Oczywiście zachęcam do ostrożności, bo znalezione miejsce może okazać się zarówno cudowne, jak i upiorne…

Powodzenia i dajcie koniecznie znać, co wynikło z poszukiwań.

Sonia

Kategorie
Bez kategorii

Błogosławieństwa i przekleństwa

W kręgach gimnastyki słowiańskiej, ale nie tylko, sporo mówi się o tym, że słowa mają mocmatki mogą błogosławić swoim dzieciom, ale trzeba też uważać, co się myśli i mówi. Wiele z takich błogosławieństw czy przekleństw wywodzi się z mowy naszych dalekich przodków.

Błogosławieństwa

Co znaczące, używane są raczej rzadziej niż przekleństwa…Ale przykładowo najprostsze stosujemy non stop, mówiąc: dzień dobry i dobry wieczór. Życzenie innym dobrego dnia podczas spotkania to podstawa. Podobno dawniej w formie: daj Bóg dobry dzień.

Bardzo rzadko mówimy, że komuś błogosławimy, choć zdarza nam się życzyć wszystkiego najlepszego, a to już coś.

Ściskam gorąco, uściski – to w wiadomościach taki nasz cyfrowy odpowiednik faktycznego przytulania drogich nam osób. Kiedyś faktycznie ściskano się, przytulano, dziś przynajmniej wysyłamy sobie symboliczne „uściski”.

Rzadko dziś się już stosuje pozdrowienia chrześcijańskie czy katolickie, ale jeszcze się zdarza. Pięknie o „Szczęść Boże!” pisze tygodnik Niedziela:

„jest to ludzkie życzenie skierowane do Boga, stanowiące odpowiedź na całe bogactwo życia człowieka. I jest tu wyznanie wiary w Boga i Jego Opatrzność; wyznanie wiary, że to, co jest ludzkim życzeniem, spełnić może tylko Bóg. To szczęście ma pochodzić od Niego. Mamy tu więc skierowanie uwagi na Boga i naszą od Niego zależność. Zależność, w którą wpisana jest Boża życzliwość dla człowieka. Tak oto odsłania się nam głębia tego skromnego pozdrowienia „Szczęść Boże”. Czyż to mało? „

Zwyczajowa odpowiedź na Szczęść Boże to Bóg Zapłać.

Jan Paweł II powiedział podczas jednej z pielgrzymek:

„”Niech z ust polskiego rolnika nie znika to piękne pozdrowienie «Szczęść Boże» i «Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus». Pozdrawiajcie się tymi słowami, przekazując w ten sposób najlepsze życzenia (bliźnim). W nich zawarta jest wasza chrześcijańska godność. Nie dopuście, aby ją wam odebrano”.

Inne tego typu to (idź) z Bogiem!

Raczej na zakończenie spotkania życzono kiedyś życzliwie: Bądź zdrów! Dziś jeszcze może zdarzyć się, że tak powie do wnuka dziadek, ale już chyba rzadko.

Samo „pozdrawiam” na końcu maila to już coś, bo według słownika to „Przesłać, przekazać komuś wyrazy pamięci i życzliwości w liście lub za czyimś pośrednictwem”. Dawniej też mówiono czasem „ bądź pozdrowion” wymiennie z „bądź zdrów”, a więc można to potraktować jako życzenie zdrowia Aleksander Bruckner w starym słowniku z 1927 roku wymienia obok siebie słowa zdrów, zdrowie, pozdrowić i zdrowotny.

Dla jaj mówimy czasem „czołem!”; w pewnych kręgach da się usłyszeć „Czołem wielkiej Polsce”… Dawniej mówiono: „ „czołem biję za cześć ziemię przed wami”, albo przynajmniej: skłaniam głowę i chylę czoła”.

Przekleństwa

„Słyszałem raz o przeklęciu dzieci w gawrony przez ich matkę, jak były nieposłuszne”

Krzyżanowski, 1962: 141–142

Przeklęcie macochy przemieniło pasierbicę w kruka

Gloger 1898: 61

Do diaska!

A niech to diabli! (w domyśle: porwą do piekła, przeklną etc.).

Do czarta! Do stu czartów! Niech to czort! itp. – czart wywodzi się bezpośrednio ze słowiańskiej mitologii.

A niech to licho porwie! Do licha!Licho nie śpi… – licho to słowiański zły demonek, upiornie przedstawiany czasem jako ubrana na czarno starucha z jednym okiem. Takie zawołania to więc nic innego, jak klątwy.

Niech to piorun trzaśnie! – dramatyzujemy dla jaj. Ale czy Wy sobie wyobrażacie rozpacz kogoś, komu naprawdę piorun trzasnął w dom i go spalił? Niektórzy twierdzą, że to nie jest do końca przekleństwo, tylko powiedzenie z czasów, gdy czczono Peruna, i że uchowało się to w śląskich: idź w pierony! I: pieronie jasny! I w ciskaniu gromów. Równie dobrze może to być jednak związane z mitami o Zeusie lub…piorunami, więc na razie to zostawmy.

Bardzo często rzucamy w przypływie chwili:

powieszę się, jeśli ta plama się nie spierze,

zabiję cię, jak wylejesz sok,

zabiję się, jeśli pociąg się spóźni,

niech cię szlag trafi (schlag, z niem. cios, uderzenie),

Czasem mówimy już bez ceregieli: przeklinam cię, lub żartujemy sobie, że rzucamy na kogoś klątwę.

Mówimy: Marek przeklął: a idź ty do diabła!

I w sensie ścisłym faktycznie jest to przekleństwo, w sensie nakładania klątwy.

Jakiś czas temu gdzieś słyszałam coś takiego: gdy mówisz, że się martwisz, to tak naprawdę mówisz: życzę sobie, żebym była martwa, chcę śmierci.

Przez jakiś tydzień o tym pamiętałam i nie stosowałam, potem zapomniałam.

Zresztą nawet dość często nie tyle przeklinamy kogoś, co malujemy za pomocą wypowiadanych słów swoją własną sytuację. Sami sobie powtarzamy dzień w dzień, że otacza nas:

cholerny świat, stara bida, że jest chujowo, ale stabilnie, bida z nędzą… Każdy z nas może poobserwować otoczenie i ocenić, jak się wiedzie tym, którzy w ten sposób malują swój świat.

Czy przekleństwa i błogosławieństwa działają?

„wszelkiego rodzaju złe życzenia można określić jako tzw. formuły niszczące, czyli wypowiedzi stwarzające niepożądany stan rzeczy (np. Obyś zdechł!, Niech cię piekło pochłonie!)

Przekleństwa jako przykład łamania tabu (na podstawie języka polskiego i słoweńskiego oraz innych języków słowiańskich) , Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Język a kultura, Wrocław, 2009

Było też kilka eksperymentów typu: mówić dobre lub złe rzeczy roślinom, wodzie i obserwować efekty. Jeden z takich eksperymentów przeprowadziła Ikea:

Mówi się, że tzw. mowa nienawiści, ostra i brutalna w brzmieniu, wysyła inne wibracje niż słodki szept czy muzyka klasyczna (co możemy zaobserwować sami, ustawiając sobie np. na budzik słodki szept lub muzykę heavymetalową). Inny przykład empiryczny: chyba każdy potrafi odróżnić kota, którego przeklina i ośmiesza się dzień w dzień od tego, który miał dobrze w życiu i nasłuchał się komplementów.

Na koniec trzeba zaznaczyć, że nie jesteśmy niewolnikami słów, więc oczywiście nie ma też co dramatyzować. Każdy może dla siebie odkrywać własne znaczenia. Na przykład dla jednego „ty wiedźmo” to będzie obelga, a dla innego – komplement…